Wzgórza
+8
Lethys
Nida
Liliya
L.
Mestor
Kahei
Azhrarn
Savrael
12 posters
MoonCall :: Kraina :: Dolina Tęczy :: Wzgórza
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Wzgórza
Niewysokie wzgórza, porośnięte kępami wielobarwnych traw i kwiatów, nad którymi rozpościerają się korony młodych, niespełna kilkuletnich, drzew. Śpiew ptaków, które upodobały sobie to miejsce, jako jedną z głównych siedzib oraz delikatne podmuchy wiatru, dodają tym terenom atrakcyjności.
Na jednym ze wzgórz rośnie piękny, biały bez (liczący sobie 5 kwiatostanów).
Na jednym ze wzgórz rośnie piękny, biały bez (liczący sobie 5 kwiatostanów).
Ostatnio zmieniony przez Savrael dnia Nie Maj 15, 2011 12:34 pm, w całości zmieniany 3 razy
Re: Wzgórza
Idąc wzdłuż rzeki, w pewnym momencie skierował się w stronę wzgórz, w celu znalezienia jakiegoś godnego punktu obserwacyjnego. Z miną, wyrażającą dość dużą niepewność, wspiął się po łagodnym zboczu i przysiadł pod drzewem, mrużąc ślepia. Szkoda, że nie potrafił wdrapać się na gałęzie...
Re: Wzgórza
Jak na przybysza przystało - postanowił urządzić sobie swego rodzaju wycieczkę rekreacyjną, acz owe określenie nie pasuje tutaj w pełni. Przyszedł bodajże z południowego zachodu, jednak zapewne został dostrzeżony dopiero kiedy wspinał się po zboczu, które pomimo, iż było łagodne, sprawiało momentami trudność z tego względu, że Kahei'owy łeb latał we wszystkie strony, a uszy strzygły raz po raz, wyłapując najmniejsze dźwięki; ciekawość, która zapewne przeminie bardzo szybko. Pomimo niepełnego skupienia na stawianiu łap w odpowiednim miejscu, żadna niespodzianka go nie spotkała... No, prócz drobnego potknięcia się, skomentowanego stłumionym warkotem, które nota bene mogło skończyć się zjechaniem na zadzie po wszystkich chwastach, kamieniach... ał.
Kiedy już dotarł na sam szczyt, wypatrywał ewentualnego przedstawiciela własnego gatunku. Takowego też ujrzał, jednak znacznie później niż - jak wcześniej było wspomniane - sam został dostrzeżony. Momentalnie więc zatrzymał się, wściubiając nos w trawę, co mogło być odebrane (a nawet powinno) jako bezsłowna wiadomość "nie mam złych zamiarów". Wiedział bowiem, że nawet jeśli rzuci się jako pierwszy do ataku (nota bene świadczącego jedynie o jego agresji, wszak nie miał powodu), zostanie on szybko odparty; domyślał się, że czarny siedzi tutaj od dłuższego czasu, zdając sobie sprawę z obecności szarego samca.
Kiedy już dotarł na sam szczyt, wypatrywał ewentualnego przedstawiciela własnego gatunku. Takowego też ujrzał, jednak znacznie później niż - jak wcześniej było wspomniane - sam został dostrzeżony. Momentalnie więc zatrzymał się, wściubiając nos w trawę, co mogło być odebrane (a nawet powinno) jako bezsłowna wiadomość "nie mam złych zamiarów". Wiedział bowiem, że nawet jeśli rzuci się jako pierwszy do ataku (nota bene świadczącego jedynie o jego agresji, wszak nie miał powodu), zostanie on szybko odparty; domyślał się, że czarny siedzi tutaj od dłuższego czasu, zdając sobie sprawę z obecności szarego samca.
Re: Wzgórza
Impreza? To nie mogłoby się odbyć bez niego! Wyczuwając przyciągający zapach dorodnego samca aż kipiał radością. Rozejrzał się dookoła. Ptaszyka ku jego leciutkiemu, ale to takiemu drobnemu smutkowi cały czas dawały o sobie znać, wydzierając młode gardła. W jego umyśle były to obleśne stworzenia, w życiu szukające tylko rozrywki mającej związek z brzydkim, łysym potomstwem. Próbując je ignorować, skradał się powoli w stronę skąd wydobywał się zapach ofiary, chowając ciemne futro w gęstwinie trawy i cieniach. Nagle zdał sobie sprawę, że to jednak nie jest zapach jednego basiora. To były dwa zapachy. Uniósł nieznacznie łeb ku górze, wypatrując. W tej chwili przypominał trochę pedobeara, ale.. to takie nieistotne. Kto się miałby przejmować tym, że jest niewyżyty równie jak ptaszyska.
Mestor- Wilk
- Liczba postów : 387
Jest z nami od : 21/04/2011
Wataha : Kiheitai
Zdrowie :
Siła : 20
Zręczność : 23
Re: Wzgórza
Znieruchomiał w chwili, w której jego oczom ukazała się sylwetka nadchodzącego wilka, a gdy nozdrzy dobiegł zapach nieznajomego, pochylił łeb, zerkając podejrzliwie na przedstawiciela swojego gatunku. Tubylec? - pomyślał, jednocześnie zastanawiając się, jak bardzo różne mogą być gesty, okazywane z reguły w wilczych społecznościach. Może ta pozorna, nieagresywna postawa, pośród tutejszych wilków znaczyła zupełnie coś innego?
Na wszelki wypadek, z charakterystyczną dla siebie zadziornością, obnażył kły szczęki i zaczął powarkiwać.
Kulała mu spostrzegawczość, więc drugiego wilka nie zauważył. Na całe szczęście, bo zapewne wpadłby w panikę.
Na wszelki wypadek, z charakterystyczną dla siebie zadziornością, obnażył kły szczęki i zaczął powarkiwać.
Kulała mu spostrzegawczość, więc drugiego wilka nie zauważył. Na całe szczęście, bo zapewne wpadłby w panikę.
Re: Wzgórza
Podobnie jak Czarny - i Kahei nie zauważył trzeciego wilka, który czyhał na nich gdzieś w zaroślach, zupełnie jakby napawał się widokiem tej samej płci.
Trzeba jednak przyznać, że Az albo był bardzo bystry, albo był niezwykle agresywny, zatracając również język ciała, skoro pomimo tzw. "sygnału uspokajającego" wyszczerzył kły i zaczął powarkiwać, co zdecydowanie nie spodobało się Szaremu. Zmrużył więc ślepia i uniósł łeb, przywracając go do "pierwotnej" pozycji, mimowolnie jeżąc sierść na karku i unosząc wysoko niezbyt bujnie owłosiony ogon. Chciał być pozornie miły - nie wyszło, co też więcej mu pozostaje? A no tak, ludzka mowa. Obnażywszy więc kły, wydał z siebie ciche warknięcie, dobitnie dając do zrozumienia, że to on jest tutaj szefem pomimo, iż ziemia oficjalnie jest niczyja. Zadał wkrótce pytanie, na które wręcz żądał odpowiedzi:
- Tutejszy? - Tak, u Az'a był "tubylec", u Kahei'a natomiast nieco... ładniejszy synonim.
Trzeba jednak przyznać, że Az albo był bardzo bystry, albo był niezwykle agresywny, zatracając również język ciała, skoro pomimo tzw. "sygnału uspokajającego" wyszczerzył kły i zaczął powarkiwać, co zdecydowanie nie spodobało się Szaremu. Zmrużył więc ślepia i uniósł łeb, przywracając go do "pierwotnej" pozycji, mimowolnie jeżąc sierść na karku i unosząc wysoko niezbyt bujnie owłosiony ogon. Chciał być pozornie miły - nie wyszło, co też więcej mu pozostaje? A no tak, ludzka mowa. Obnażywszy więc kły, wydał z siebie ciche warknięcie, dobitnie dając do zrozumienia, że to on jest tutaj szefem pomimo, iż ziemia oficjalnie jest niczyja. Zadał wkrótce pytanie, na które wręcz żądał odpowiedzi:
- Tutejszy? - Tak, u Az'a był "tubylec", u Kahei'a natomiast nieco... ładniejszy synonim.
Re: Wzgórza
Szara ofiara, wydając z siebie dźwięk na coś w rodzaju słowa, zdradziła kompletnie swoją pozycję. Mestor oblizał się z mlaśnięciem języka, przy okazji pożerając najbliższego kwiatka, używając w tym celu nienaturalnie długiego jęzora, a potem zżółkniałych kłów. Co prawda nie jest jakąś tam krową, ale niewykluczone że ma trzy żołądki, które musi zapełnić. Ale tak samymi chabaziami?.. Chętnie by schrupał tych dwóch basiorów. Postanowił się jednak im nie wtryniać w 'zabawę', jak to ładnie określić w myślach.
Mestor- Wilk
- Liczba postów : 387
Jest z nami od : 21/04/2011
Wataha : Kiheitai
Zdrowie :
Siła : 20
Zręczność : 23
Re: Wzgórza
Widząc, że łatwo nie pozbędzie się przybysza, uznał, że warto odpowiedzieć na pytanie, choć władczy ton zdecydowanie mu się nie podobał. - Taaa... To moja ziemia - stwierdził i poklepał łapą kamień, który akurat znalazł się w zasięgu wspomnianej kończyny.
Może na Pana i Władcę krainy nie wyglądał (bo był wilkiem dość drobnej budowy, nawet biorąc pod uwagę młody wiek), ale kto wie, w jakie brednie będzie w stanie uwierzyć nieznajomy, który najwyraźniej też nie pochodził z tych regionów. Cóż, pewnie nie tylko do niego dotarły opowieści o urodzajnych ziemiachi ukrytym na nich skarbie.
Może na Pana i Władcę krainy nie wyglądał (bo był wilkiem dość drobnej budowy, nawet biorąc pod uwagę młody wiek), ale kto wie, w jakie brednie będzie w stanie uwierzyć nieznajomy, który najwyraźniej też nie pochodził z tych regionów. Cóż, pewnie nie tylko do niego dotarły opowieści o urodzajnych ziemiach
Re: Wzgórza
Po krótkiej analizie słów jak i swoich szans w ewentualnym starciu, postanowił wykonać ruch. Zaśmiał się pod nosem, co dla czułego ucha na pewno było doskonale słyszalne.
- Twoje? - Na pysku Szarego wymalował się drwiący uśmiech, którego niestety nie był w stanie okiełznać nawet jeśli bardzo by się starał.
- Musisz być więc zmartwiony zaistniałą sytuacją... jak już zdążyłeś zauważyć, nie mam zamiaru odpuścić. - Wbił tylne łapy w ziemię, zupełnie jakby chcąc przekazać im energię, którą zaraz wykorzysta... jeszcze chwila.
- Wiedzieć też musisz, że nie zwykłem przegrywać. - Obwieścił spokojnym tonem, co w takiej sytuacji było dość dziwaczne... widocznie Szary jest zbyt pewny siebie, przekonany, że wygra. Na co więc czeka?
- Twoje? - Na pysku Szarego wymalował się drwiący uśmiech, którego niestety nie był w stanie okiełznać nawet jeśli bardzo by się starał.
- Musisz być więc zmartwiony zaistniałą sytuacją... jak już zdążyłeś zauważyć, nie mam zamiaru odpuścić. - Wbił tylne łapy w ziemię, zupełnie jakby chcąc przekazać im energię, którą zaraz wykorzysta... jeszcze chwila.
- Wiedzieć też musisz, że nie zwykłem przegrywać. - Obwieścił spokojnym tonem, co w takiej sytuacji było dość dziwaczne... widocznie Szary jest zbyt pewny siebie, przekonany, że wygra. Na co więc czeka?
Re: Wzgórza
-BUEHŁ!- Mestor wydał z siebie owy niejednoznaczny dźwięk, wypluwając z niesmakiem czerwonego kwiatka. Co za ohydztwo.. Hm, czy ten chwast czasem nie ma za zadanie zwabiać i truć? A tak smakowicie, jakby truskawki, wyglądały te płatki. Zdając sobie naglę sprawę, że zdradził swoją pozycję złapał szybko ptaka, który pojawił się jakby znikąd, trzepnął nim o drzewo i uciekł dalej, w głębszą trawę, nim wilki mogłyby go zauważyć. Ach, cudownie. Następnie zaczął się jednak zastanawiać, czy dadzą się oni nabrać na to, że to ten ptaszek wydał z siebie to dziwne, zmutowane "bleh'. Stwierdził jednak że raczej się nabiorą. Bo jakże to, mogłaby go zawieść jego inteligencja?
Mestor- Wilk
- Liczba postów : 387
Jest z nami od : 21/04/2011
Wataha : Kiheitai
Zdrowie :
Siła : 20
Zręczność : 23
Re: Wzgórza
Nawet jeśli do tej pory dokładał wszelkich starań, by walki uniknąć (przy jednoczesnym zachowaniu Wzgórza dla siebie), teraz nie miał już wątpliwości, iż bójka go nie ominie. Wrodzony instynkt samozachowawczy nakazywał podkulenie ogona i poszukanie sobie innego punktu obserwacyjnego, ale duma nie pozwalała.
- Skądkolwiek jesteś... Chyba nie uczą tam poszanowania cudzej własności - prychnął.
Wszak nie ma to, jak pouczać innego wilka, kiedy samemu jest się wierutnym kłamcą.
Wydał z siebie krótkie, ostrzegawcze warknięcie, a w następnej chwili, odbił się od ziemi i w kilku susach, dopadł do basiora, mało pomysłowo, atakując mu bok przy pomocy kłów. Niestety coś co odebrał jako 'bleh zza pleców', skutecznie pokrzyżowało mu plany. Mało błyskotliwie odwrócił łeb, próbując zidentyfikować źródło odgłosu, a gdy przypomniał sobie, że ruszył do ataku było już za późno by wykonać go poprawnie. Kiedy wrócił na odpowiedni tor najścia, jedynie zahaczył kłami swojego rywala.
Jego technika walki niestety pozostawiała wiele do życzenia.
- Skądkolwiek jesteś... Chyba nie uczą tam poszanowania cudzej własności - prychnął.
Wszak nie ma to, jak pouczać innego wilka, kiedy samemu jest się wierutnym kłamcą.
Wydał z siebie krótkie, ostrzegawcze warknięcie, a w następnej chwili, odbił się od ziemi i w kilku susach, dopadł do basiora, mało pomysłowo, atakując mu bok przy pomocy kłów. Niestety coś co odebrał jako 'bleh zza pleców', skutecznie pokrzyżowało mu plany. Mało błyskotliwie odwrócił łeb, próbując zidentyfikować źródło odgłosu, a gdy przypomniał sobie, że ruszył do ataku było już za późno by wykonać go poprawnie. Kiedy wrócił na odpowiedni tor najścia, jedynie zahaczył kłami swojego rywala.
Jego technika walki niestety pozostawiała wiele do życzenia.
Re: Wzgórza
W odpowiedzi na słowa wilka, uśmiechnął się nieprzyjemnie, zapierając łapami o ziemię. Był przygotowany, gotowy do obrony jak i kontrataku, wszak nie po to Czarny go usatysfakcjonował, poddając się marnej prowokacji, o ile takowe określenie pasuje. Ruszył. Biegł wprost na niego, chciał naturalnie zrobić unik, jednak słysząc dziwaczne dźwięki gdzieś w tyle, na jego pysku w jednej chwili wymalowało się zdziwienie, jednak w przeciwieństwie do Az'a nie dał się rozproszyć zupełnie. Nie uniknąwszy więc równie marnego ataku, co sama obrona Szarego, wydał z siebie mimowolne warknięcie. Całkiem donośne, widocznie bardzo mu się to nie spodobało, nie tak planował, a nie lubił kiedy coś szło nie po jego myśli. W odwecie niemalże natychmiast capnął Czarnego gdzieś w okolicach karku, który to jest jednym z najwrażliwszych miejsc. Nie było to jednak poważne ugryzienie, zupełnie jakby spanikował, dając upust pierwszej lepszej reakcji.
Re: Wzgórza
Zaczął cichutko mruczeć. ONI WALCZĄ! Jakie to było piękne w jego oczach - walczą o NIEGO. Albo nie, dobra. To zbyt głupie.. to znaczy niegłupie, bo fajnie by było, gdyby tak ktoś walczył o jego cielsko. Westchnął dyskretnie. Tak naprawdę, to bardzo mu się to podobało. Sam by chętnie nazwał te tereny swoimi. Takimi własnymi, osobistymi, prywatnymi. I tutaj nagle posmutniał - co on sobie wyobraża? Przecież widać, że te basiory są wielkie (w jego umyśle) i umięśnione (również w jego umyśle) i nie dadzą mu zjeść ani jednego kwiatka, gdy odkryją jego obecność. :(
Mestor- Wilk
- Liczba postów : 387
Jest z nami od : 21/04/2011
Wataha : Kiheitai
Zdrowie :
Siła : 20
Zręczność : 23
Re: Wzgórza
Czuł jakieś wszechobecne zagrożenie (szczególnie ze strony Kwiatożercy), a to pociągnęło za sobą wiele przemyśleń egzystencjalnych - Po kiego grzyba przylazłem do tej krainy? - brzmiały mniej więcej, jego skołatane myśli. Jednak, jako że nie był to najlepszy czas na snucie rozważań, szybko się od nich oderwał, pogrążając się w walce, która niekoniecznie przybierała taki obrót jakby chciał.
Chwyt za kark wzbudził w nim jakieś odległe wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to rodzicielka, przenosiła małą, czarną kulkę z miejsca na miejsce, choć w tym uścisku, mimo niezbyt dużej siły, nie było aż takiej delikatności.
Odruchowo wierzgnął, uderzając natręta tylnymi łapami, po czym szarpnął łbem, aby wyrwać się z jego szczęk.
Chwyt za kark wzbudził w nim jakieś odległe wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to rodzicielka, przenosiła małą, czarną kulkę z miejsca na miejsce, choć w tym uścisku, mimo niezbyt dużej siły, nie było aż takiej delikatności.
Odruchowo wierzgnął, uderzając natręta tylnymi łapami, po czym szarpnął łbem, aby wyrwać się z jego szczęk.
Re: Wzgórza
Na szczęście (bądź i nie) we łbie Kahei'a błądziły tylko myśli, aby się opanować i zacząć znów myśleć racjonalnie, planować wszystko z wyprzedzeniem, przecież ten atak był po prostu wykonany przez instynkt, chciał się bronić i niezbyt mu to wyszło, bowiem rzekoma obrona dała mu tylko bardziej obity pysk. Mimowolnie więc wypuścił Az'a ze szczęk, co było chyba jedynym rozważnym wyjściem z tej sytuacji, bowiem dłuższe przytrzymywanie wilka w tak niekorzystnym miejscu dla nich obu, skończyć by się mogło wybiciem paru zębisk.
Re: Wzgórza
To zaczęło go nudzić. Ale dlaczego by tak nie pobawić się z basiorami? Nie wyglądali na zbyt szybkich, ale zawsze go pociągały napakowane wilczki z kaloryferami. Warknął krótko. Jednym susłem znalazł się tuż obok nich.. no, może nie do końca, bo tak wyglądał jego plan. W każdym razie wylądował na szaraku. -BUEHEHERHERE!- Wydał z siebie, zupełnie jak szaleniec prosto z horroru.. tfu, thrillerze. Kłapnął zębiskami. Tak, to było głupie.
Mestor- Wilk
- Liczba postów : 387
Jest z nami od : 21/04/2011
Wataha : Kiheitai
Zdrowie :
Siła : 20
Zręczność : 23
Re: Wzgórza
Zadowolony, że coś mu się wreszcie udało, wykonał zgrabny zwrot, rzucają przy tym przeciwnikowi zaczepne spojrzenie, które... szybko przekształciło się w 'zaskoczone', gdy gdzieś na ciele swojego nowego 'wroga' przyuważył kolejnego, nieznajomego wilka. Sojusznik?!
Nie miał natury tchórza, ale był wystarczająco zagorzałym racjonalistą, żeby zdawać sobie sprawę z beznadziejnego w tej sytuacji położenia. Niemniej jednak, nie zwykł się poddawać. Czując, że to ostatni atak w jego żałosnym żywocie, zamknął oczy i na oślep, z rozwartymi szczękami, ruszył na Kaheia.
Kły czarnucha, kierowały się gdzieś w okolicę oczodołów Szarego.
Nie miał natury tchórza, ale był wystarczająco zagorzałym racjonalistą, żeby zdawać sobie sprawę z beznadziejnego w tej sytuacji położenia. Niemniej jednak, nie zwykł się poddawać. Czując, że to ostatni atak w jego żałosnym żywocie, zamknął oczy i na oślep, z rozwartymi szczękami, ruszył na Kaheia.
Kły czarnucha, kierowały się gdzieś w okolicę oczodołów Szarego.
Re: Wzgórza
Kiedy zbierał myśli po wypuszczeniu Czarnego ze swych szczęk, w jednej chwili "coś" na niego spadło, przynajmniej takie miał wrażenie, wszak nie zauważył Mestora. Zupełnie zdezorientowany takim obrotem akcji, dał się rozproszyć co za tym idzie - odwrócił łeb do tyłu, chcąc za wszelką cenę zobaczyć co też na nim siedzi.
- Kolejny?! - Następna myśl zaczęła przechadzać się we łbie Szarego, kiedy ten dostrzegł, że straszny stwór, który atakuje jego grzbiet to... dużo mniejszy od niego wilk z nienaturalnie długim tyłem. Chcąc powrócić wzrokiem do wcześniejszego przeciwnika, niefortunnie nadział się na kły, które ten wymierzył atakiem na oślep. Wszystko działo się szybko, jednak Kahei miał wrażenie, że trwa to jakiś czas i dłuży się niemiłosiernie. Początkowo sądził, że nie odniósł większych szkód z powodu kolejnego - jak mu się wydawało - marnego ataku wilka i kiedy już miał uśmiechnąć się drwiąco, zorientował się, że tak naprawdę jego lewe oko opanowała zupełna ciemność. Nie jest histerykiem, więc pierwszą jego reakcją było nieukrywane zdziwienie... w końcu, jak to się mogło stać? Taki marnym atakiem? W dodatku na oślep? Nie docenił Az'a, czy raczej jego szczęścia. Chwilę po przeanalizowaniu sytuacji, wyjściu z lekkiego szoku i dezorientacji, zacisnął kły, dopiero teraz w pełni zrozumiał co tak naprawdę się wydarzyło.
- Przeceniłem swoje możliwości... Nie, moment. Plan był dobry, wszystko szło zgodnie z nim... - O dziwo nie czuł dokuczliwego bólu, jednak na pewno go to nie ominie. Bardziej irytował go fakt, że przegrał w pewnym sensie - odniósł trwałe obrażenia, których nigdy nie miało być, przecież zawsze wszystko szło tak jak planował, polegał więc na tym.
Nie wykonał żadnego konkretnego ruchu, prócz zrzucenia z siebie mniejszego wilka. Stał niczym posąg, zaciskając kły, a krew bez ustanku kapała na zieloną trawę. To już nie była walka pomiędzy Az'em, a Kahei'em, teraz bił się sam ze swoimi myślami. Nie chciał wybuchnąć, nie chciał dać się raz jeszcze ponieść emocjom, których obecność jest tylko szkodą, co właśnie widać. Poświęcił więc cały ten czas pomiędzy atakiem, a oczekiwaniem na kolejny, na wewnętrzne wyciszenie. To, że wyszedł z szoku, nie oznaczało wcale, że znów zaczął myśleć racjonalnie.
- Kolejny?! - Następna myśl zaczęła przechadzać się we łbie Szarego, kiedy ten dostrzegł, że straszny stwór, który atakuje jego grzbiet to... dużo mniejszy od niego wilk z nienaturalnie długim tyłem. Chcąc powrócić wzrokiem do wcześniejszego przeciwnika, niefortunnie nadział się na kły, które ten wymierzył atakiem na oślep. Wszystko działo się szybko, jednak Kahei miał wrażenie, że trwa to jakiś czas i dłuży się niemiłosiernie. Początkowo sądził, że nie odniósł większych szkód z powodu kolejnego - jak mu się wydawało - marnego ataku wilka i kiedy już miał uśmiechnąć się drwiąco, zorientował się, że tak naprawdę jego lewe oko opanowała zupełna ciemność. Nie jest histerykiem, więc pierwszą jego reakcją było nieukrywane zdziwienie... w końcu, jak to się mogło stać? Taki marnym atakiem? W dodatku na oślep? Nie docenił Az'a, czy raczej jego szczęścia. Chwilę po przeanalizowaniu sytuacji, wyjściu z lekkiego szoku i dezorientacji, zacisnął kły, dopiero teraz w pełni zrozumiał co tak naprawdę się wydarzyło.
- Przeceniłem swoje możliwości... Nie, moment. Plan był dobry, wszystko szło zgodnie z nim... - O dziwo nie czuł dokuczliwego bólu, jednak na pewno go to nie ominie. Bardziej irytował go fakt, że przegrał w pewnym sensie - odniósł trwałe obrażenia, których nigdy nie miało być, przecież zawsze wszystko szło tak jak planował, polegał więc na tym.
Nie wykonał żadnego konkretnego ruchu, prócz zrzucenia z siebie mniejszego wilka. Stał niczym posąg, zaciskając kły, a krew bez ustanku kapała na zieloną trawę. To już nie była walka pomiędzy Az'em, a Kahei'em, teraz bił się sam ze swoimi myślami. Nie chciał wybuchnąć, nie chciał dać się raz jeszcze ponieść emocjom, których obecność jest tylko szkodą, co właśnie widać. Poświęcił więc cały ten czas pomiędzy atakiem, a oczekiwaniem na kolejny, na wewnętrzne wyciszenie. To, że wyszedł z szoku, nie oznaczało wcale, że znów zaczął myśleć racjonalnie.
Re: Wzgórza
To było ciekawe. Taki atak, łooo, był w samym środku akcji. Ale nagle, zaraz po tym jak spadł z szaraczka (och, ach) zauważył, że trawa przybrała znany mu, czerwony odcień. Jakby w nagłym szale rzucił się na jeden z trawiastych krzaczków, rozszarpując go w dziki sposób kłami. Tu trzeba wytłumaczyć jego zachowanie - był prawie jak wampir. Uwielbiał smak mięsa swoich braci i sióstr, rozkoszował się tym niepowtarzalnym smakiem ciepłej krwi, która płynęła również w jego żyłach.. kanibal. Wzrok skierował na oczodół szaraka. Gdyby nie to, że czuł do niego coś dziwnego, jakby empatię, nie rzucił się na niego, tylko zacharkał. Ach, ta jego słodziutka, spalona blizna. Ale on miał szczęście, że widział na prawe jak i na lewe oko. Z tym, że prawym widział bardziej jaszczurowato i miał je całe czarne. SMOŁA. Ale co tu się tak rozpisywać, przecież to nie o niego teraz chodzi -Nharr.- Parsknął. FFFRRFEF.
Mestor- Wilk
- Liczba postów : 387
Jest z nami od : 21/04/2011
Wataha : Kiheitai
Zdrowie :
Siła : 20
Zręczność : 23
Re: Wzgórza
Zamarł. Nigdy nie lubił widoku krwi, flaków i innych malowniczo rozpościerających się na ziemi wnętrzności. Fakt, że przed momentem sam zadał wyjątkowo dotkliwą ranę, wcale nie napawał go dumą. Skulił uszy. Już nie w gotowości bojowej, a zwykłym, potężnym zaniepokojeniu. Był młody, niedoświadczony, momentami niezbyt pewny siebie. Nie mógł podejść spokojnie do sytuacji, w której przeciwnik mógł stracić resztki panowania nad sobą, a pragnienie zemsty z jego strony, niewątpliwie skończyłoby się dla Czarnego tragicznie.
Tylko przelotnie, zerknął na drugiego z basiorów, który zdawał się mieć całkowicie odmienne poglądy jeśli chodzi o krew. Przełknął ślinę, a w następnej chwili, w całkowicie poddańczym geście, ułożył się pod łapami Szarego, odsłaniając brzuch. Ostatnia nadzieja, że go nie zabije...
- Wybacz, aniki! - Machał nerwowo ogonem, głęboko wierząc, że doczeka się litości na zakończenie tego bogatego w wydarzenia dnia. Cóż, może jego 'płaszczenie się ze wślizgu' nie było zbyt imponujące, ale miał nadzieje, że nigdy nie będzie musiał go dopracowywać. Przybył tu z postanowieniem nauki asertywności i pewności siebie - tego postanowił się trzymać.
Tylko przelotnie, zerknął na drugiego z basiorów, który zdawał się mieć całkowicie odmienne poglądy jeśli chodzi o krew. Przełknął ślinę, a w następnej chwili, w całkowicie poddańczym geście, ułożył się pod łapami Szarego, odsłaniając brzuch. Ostatnia nadzieja, że go nie zabije...
- Wybacz, aniki! - Machał nerwowo ogonem, głęboko wierząc, że doczeka się litości na zakończenie tego bogatego w wydarzenia dnia. Cóż, może jego 'płaszczenie się ze wślizgu' nie było zbyt imponujące, ale miał nadzieje, że nigdy nie będzie musiał go dopracowywać. Przybył tu z postanowieniem nauki asertywności i pewności siebie - tego postanowił się trzymać.
Re: Wzgórza
Zamknął ocalałe oko, pogrążając się w zadumie. Trwało to naprawdę krótko, jednak wystarczyło mu do niemalże całkowitego wyciszenia emocji. Wciągnąwszy powietrze w nozdrza, wydał z siebie coś na kształt westchnięcia, podobno to też uspokaja. Stanął już prosto, z wysoko uniesionym łbem, oblizując pysk, na który ewentualnie spłynęła ciemnoczerwona ciecz. Nie przepadał za tym smakiem, był zbyt metaliczny, czego - jak słusznie kolega od dłubania oka zauważył - nie można rzec o maluchu. Widocznie miał jakąś obsesję na jej punkcie, aż przez moment zastanowiło go dlaczego nie rzucił się na niego... może mu nie smakowała jego krew? Mniejsza o to, bo zaraz potem miał pod łapami Az'a, który wyraźnie się poddał. Niemalże od razu skojarzył to z tym, że po prostu przeraził się tego, czego zraniony w dotkliwy (zależy dla kogo) sposób wilk może zrobić.
- To mi wystarczy. - Przelatywał wzrokiem z Czarnego na Miłośnika Krwi i odwrotnie. Miał przez moment wrażenie, że akceptują go jako siłę wyższą, ale to tylko Kahei'owy umysł, zbyt szprycowany pochwałami, w efekcie czego zrodził się lekko egoistyczny i narcystyczny "Szarak".
- Mimo wszystko odczuwam pewien żal, jeśli myślę o zabiciu was. - Głównie słowa skierował do Az'a, sądził bowiem, że maluch niezbyt może rozumieć co się do niego mówi
- To mi wystarczy. - Przelatywał wzrokiem z Czarnego na Miłośnika Krwi i odwrotnie. Miał przez moment wrażenie, że akceptują go jako siłę wyższą, ale to tylko Kahei'owy umysł, zbyt szprycowany pochwałami, w efekcie czego zrodził się lekko egoistyczny i narcystyczny "Szarak".
- Mimo wszystko odczuwam pewien żal, jeśli myślę o zabiciu was. - Głównie słowa skierował do Az'a, sądził bowiem, że maluch niezbyt może rozumieć co się do niego mówi
Re: Wzgórza
-Nithare, smacznokrwisty przystojniaku.- Wysyczał, po czym parsknął krótką porcją śmiechu, która mimo swojego małego kalibru mogłaby zabić wieloryba. Ach, jak dobrze znać swój dziwny język, który odziedziczył po przodkach sprzed amnezji. Albo był to jego chory wymysł, nieważne. Kierując się niepohamowaną ciekawością podszedł do leżącego basiora. Na chwilę zatopił szczęki w jego łapie, a następnie, nim mógłby jakkolwiek zareagować, znajdował się już na grzbiecie Szaraczka. No, tak naprawdę to bardzo mały nie był, bez przesady. -Będziemy żyć długo i szczęśliwe.- Westchnął z nostalgią do siebie, oblizując kiełki. Bleh, mhf. Krew szaraczka była lepsza. :P
Mestor- Wilk
- Liczba postów : 387
Jest z nami od : 21/04/2011
Wataha : Kiheitai
Zdrowie :
Siła : 20
Zręczność : 23
Re: Wzgórza
Mimo wampirycznego ugryzienia i określenia jego krwi jako 'tej gorszej', poczuł się jakoś bezpieczniej po słowach Szarego, choć może to było złudne wrażenie. Niemniej, zaczął się powoli zbierać, coby nie płaszczyć się zbytnio przy drugim z osobników, który wciąż budził jego niepokój. Jeden z tych nieobliczalnych, zapewne - pomyślał sobie, a potem zaczął się kręcić przy boku Kaheia, niczym całkowicie pokorne szczenię. - Nazywam się Az... - mruknął z lekka niepewnym tonem, łypiąc to na szarego, to na drugiego z wilków, zajmującego zaszczytne miejsce na grzbiecie tego pierwszego - ...i to nie do końca są moje ziemię () - dodał, a potem zaczął wycierać natarczywie łapę o liście, bo chyba w coś wdepnął.
Re: Wzgórza
Bez zbędnych ceregieli raz jeszcze zdjął z grzbietu MALUCHA (Tak! Jest mały! xP), stawiając go na ziemi. Nie był zbyt zadowolony z faktu, że ktoś stara się wejść mu na głowę... prawie, że dosłownie. Przytrzymał Mestora jedną z łap i wydając z siebie ciche warknięcie, zapewne z powodu bólu, zmierzył Az'a od łap po łeb, dokładnie słysząc jego słowa.
- Kahei. - Krótko, bez większego wahania przedstawił się.
- I domyślałem się, że tak też jest... - Skomentował drugą część zdania wilka, wodząc wzrokiem gdzieś w oddali, jakby czegoś wypatrywał. Po chwili jednak znów spojrzał na Czarnego i dodał:
- ... ale mogą być zarówno twoje jak i Moje. - A user dobitnie podkreśla wyższość tej narcystycznej postaci. Czekał jedynie na odpowiedź, chociaż teoretycznie proponowanie sojuszu w takim wypadku jest... dziwne? Ale spokojnie, w końcu to Kahei. Być może dostrzegł w Az'ie jakiś potencjał...
- Kahei. - Krótko, bez większego wahania przedstawił się.
- I domyślałem się, że tak też jest... - Skomentował drugą część zdania wilka, wodząc wzrokiem gdzieś w oddali, jakby czegoś wypatrywał. Po chwili jednak znów spojrzał na Czarnego i dodał:
- ... ale mogą być zarówno twoje jak i Moje. - A user dobitnie podkreśla wyższość tej narcystycznej postaci. Czekał jedynie na odpowiedź, chociaż teoretycznie proponowanie sojuszu w takim wypadku jest... dziwne? Ale spokojnie, w końcu to Kahei. Być może dostrzegł w Az'ie jakiś potencjał...
Re: Wzgórza
Odepchnął leniwie jego łapę, biorąc pod uwagę, że jednak mieli tyle samo siły. -Ależ móóój rrrycerzyku..- Zamruczał, niby obojętnie ocierając się przelotnie o jego łapy. Mestor nie brał pod uwagę większości zdań, jakie wypowiadały basiory. -Kahei.. ach, Az..- to drugie wypowiedział z widocznym, mniejszym entuzjazmem. Wieniec miłości składa on, sługa, a Szarak go olewa. Czemu wszystkie basiory w których widział to coś odpychały go bezceremonialnie? Czyżby dla nich najważniejsze było tylko to, aby.. khm, no dobra, dobra. Aby mieć dzieci z samicą? On co prawda nie widział nic złego w waderach, ale nigdy, ale to nigdy nie lubił gdy się go ignorowało.
Mestor- Wilk
- Liczba postów : 387
Jest z nami od : 21/04/2011
Wataha : Kiheitai
Zdrowie :
Siła : 20
Zręczność : 23
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
MoonCall :: Kraina :: Dolina Tęczy :: Wzgórza
Strona 1 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach